sobota, 24 stycznia 2015

ODKRYJ, JAK UPŁYWA CZAS !

 Trudno pokusić się o stwierdzenie "Odkryłam film" w przypadku produkcji "Boyhood". Po pierwsze z powodu poruszenia, jakie wywołał on swoją konwencją, a po drugie biorąc pod uwagę nominację do Oscara aż w trzech kategoriach (Najlepszy film, Najlepszy scenariusz, Najlepszy montaż). Niemniej jednak, trudno rzucić jedynie stwierdzenie "obejrzałam" w przypadku zetknięcia się z filmem, którego jeszcze nigdy wcześniej nie było.

"Boyhood"  nie jest typem filmu trzymającego w napięciu. Wręcz przeciwnie, raczej się dłuży. Nie zapewnia mrożącej krew w żyłach akcji, nie rozbawia widza do łez i nie dotyka kluczowych problemów cywilizacji. Ma jednak do zaoferowania coś więcej. Jedyny w swoim rodzaju pomysł, godny poszanowania kunszt i lata cieżkiej pracy. Ich efektem jest w pewnym sensie film, a w innym, to co spotyka każdego z nas niemal niezauważenie - zapis upływającego czasu.
"Boyhood" to produkcja, która przedstawia losy chłopca o imieniu Mason, w przeciągu kilkunastu lat jego życia. Rozpoczyna się od jego piątych urodzin i kończy na rozpoczęciu przez niego collegu. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt iż zdjęcia do filmu mimo iż łącznie objęły 39 dni - nagrywane były przez 11 lat. Zamysłem reżysera było stworzenie filmu, w którym widz nie tyle obejrzy film, ale będzie towarzyszył bohaterom w ich dorastaniu i dojrzewaniu.


Taki właśnie efekt uzyskał reżyser Richard Linklater podczas kręcenia produkcji "Boyhood". Co więcej, zrobił to w sposób naturalny, subtelny i przekonujący. Być może ze względu na fakt, że kosztem niewprowadzania do scenariusza katastrof, dramatów i rodzinnych tragedii pokusił się prawdziwość i uczciwe zaprezentowania prozy życia. Zaryzykował, co opłaciło się chociażby tym, że żaden z aktorów nie wycofał się w trakcie kręcenia filmu. A Patricia Arquette (też zresztą nominowana w kategorii aktorki drugoplanowej) w trakcie promocji przyznała nawet, że po tych latach obserwowania jak te dzieciaki dorastają "miała nadzieję, że te zdjęcia nigdy się nie skończą." 


W życiu popełniamy wiele drobnych błedów i niedopatrzeń. Szkoda byłoby, żeby przegapienie filmu "Boyhood" dołączyło do jednych z nich. Są bowiem piosenki, które musimy usłyszeć i filmy, które musimy zobaczyć. "Boyhood" jest jednym z nich. Jeżeli nie ze względu na wnikliwą analizę dorastania, to chociażby z powodu zgrabnego przeglądu telewizorów Stanów Zjednoczonych w ciagu ostatnich 11 lat.




Ali.

Ps. Film jest długi - Ostrzegam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz